Kilka słów o programie Au Pair

Zazwyczaj gdy ludzie dowiadują się o tym, że byłam uczestnikiem programu Au Pair, pytają o to, dlaczego się na to zdecydowałam. Ja sama chętnie poznałabym odpowiedź na to pytanie. Bo prawda jest taka, że nie zrobiłam tego dlatego, że chciałam zarobić pieniądze, poprawić język czy podróżować po Stanach. Ja (tak po prostu) dowiedziałam się o tym programie i postanowiłam, że wyjadę. A później wyjechałam.

Wyjazd dał mi wiele, choć o tym napiszę innym razem. Przede wszystkim jednak okazało się, że trochę się różni od tego, co o nim myślałam wyjeżdżając.
Miałam za sobą lekturę wielu blogów prowadzonych przez różne Au Pair, należałam do grupy na Facebooku i trochę z tym tematem próbowałam się zapoznać. Tyle że to wszystko, co można przeczytać, nie odda prawdziwie tego, jak to wygląda.

Przez cały mój pobyt w Stanach miałam jedną host rodzinę, z którą naprawdę się zaprzyjaźniłam. Mieszkałam w Virginii, godzinę drogi samochodem od Waszyngtonu, w miejscu, które nie jest w żaden sposób wyjątkowe, można by je nawet określić jako sporą wieś. Opiekowałam się trójką dzieci, które czasami były najukochańszymi dzieciakami na świecie, częściej jednak mnie denerwowały i stresowały. Jednak patrząc na wszystkie plusy i minusy - ani trochę nie żałuję tego czasu, które spędziłam w Stanach jako Au Pair, i gdybym jeszcze raz miała podjąć decyzję - zrobiłabym to samo i zostałabym Au Pair.

No dobrze, ale o co właściwie chodzi? 
Program Au Pair pozwala młodym dziewczynom i chłopakom na wyjazd do innego kraju w roli niani dla dzieci. Oczywiście nazywa się to Au Pair, a kolorowe broszurki zapewniają, że będzie się niczym starsze rodzeństwo dla tychże dzieci, w praktyce jednak jest się po prostu nianią. 
Au Pair mieszka w domu z rodziną, ma swój osobny pokój, otrzymuje od nich wyżywienie a dodatkowo tygodniowe wynagrodzenie, zwane kieszonkowym. 
Od razu wtrącę, że całe moje doświadczenie związane z tym programem opiera się na tym, jak to funkcjonuje w USA - wiem, że program działa także w Europie, Azji czy Australii, jednak zasady są różne, tak naprawdę, w każdym kolejnym państwie. 

Życie każdej Au Pair wygląda inaczej. Jedne pełnią rolę szoferów i wożą dzieci między szkołą, domem a zajęciami dodatkowymi, kolejne siedzą od rana do wieczora z małymi dzieciakami, a jeszcze inne mają wszystkiego po trochu. Zdarzają się Au Pair w rodzinach pełnych czy takie, które trafiają do samotnych ojców lub matek. No i wreszcie - ilość dzieci też jest mocno zróżnicowana, można mieć jedno, a można mieć ich nawet ósemkę. Wszystko zależy od tego, na co się dana osoba zdecyduje. 

Oczywiście dzieci to nie całe życie Au Pair, bowiem jest to wymiana kulturowa, podczas której zobowiązani jesteśmy do udziału w zajęciach na uczelni, a poza tym zawieramy znajomości i spędzamy wiele czasu poza domem. Nikt nam nie wspomni przed wyjazdem o tym, że pieniądze, które dostajemy na te zajęcia, są śmiesznie małe, w porównaniu do cen, a nasze obowiązki Au Pair nie zawsze idą w parze z tym, co robić chcemy. 


Wspomniane już wcześniej pieniądze są ciekawym tematem. Perspektywa bowiem zmienia tu wszystko - gdy jesteś w Polsce to wydaje się, że $200 tygodniowo to ogromny majątek, natomiast gdy jesteś już w Stanach - zastanawiasz się, gdzie wszystko zniknęło i zaczynasz liczyć, jak mało zarabiasz. Tak, życie kosztuje. Zakupy, wyjścia na miasto, podróże - to wszystko zabiera o wiele więcej wypłaty, niż byśmy chcieli.

Czy wyjazd jako Au Pair jest dobry? Zdecydowanie tak, pozwala poznać inną stronę życia, wymaga zaradności i wiele uczy. Warto jednak mieć jakiekolwiek doświadczenie z dziećmi, bo nie wszyscy dzieci lubią, a szkoda przekonywać się o tym już na miejscu. No i trzeba pamiętać, że to nie działa tak, że my tylko wypracujemy swoje, a będziemy oczekiwali, że rodzina będzie nas traktowała rodzinnie, zabierając na wakacje i wyjścia do miasta. Trzeba dać coś od siebie. 

Komentarze